Jeśli chciałby ktoś na wyspę Irlandię przybyć na dni kilka i plan zwiedzania układać,
Youghal może spokojnie w planowaniu pominąć, wiele nie straci. Przykro mi bardzo, ale takie jest moje zdanie.
Plaża to zupełnie inny temat, plażę ma
Youghal fantastyczną, o czym przypomniałam sobie w minioną sobotę, kiedy to wykorzystaliśmy słoneczną lukę w kolejnym, deszczowym dniu.
Znów spacer i kawa nad morzem, co za nuda, co za rozkoszna nuda, gdy twarz można do słońca wystawić i głośnemu, monotonnemu szumowi łagodnych fal się poddać, nie myśląc o niczym!
Dzień później już tak miło, spokojnie i słonecznie nie było, woda co prawda nie zabrała drewnianego pomostu, po którym spacerowaliśmy, nie zalała miasta, jak się to w przeszłości działo, ale ogłoszono pomarańczowy alarm a całonocne akcje wielu służb odnotowano w różnych mediach. Uroki życia na wybrzeżu.
 |
źródło:facebook.com |
Nie trafiłam jeszcze na "sezon" nad
Celtyckim Morzem w
Youghal, jak to wygląda mogę sobie tylko wyobrazić oglądając zdjęcia, wiem jak wygląda upalny dzień w
Crosshaven,
Martleville,
Fountainstown,
Ringabella,
Nohoval,
Robert's Cove czy
Lisheenaleen za
Old Head, to zadziwiające ile ludzi pomieści taki skrawek plaży, wioski zmieniały się w maleńkie nadmorskie "kurorty"; ilu spragnionych słońca i odpoczynku pomieści 8- kilometrowa plaża
Youghal? Sprawdzę przy najbliższej okazji.
Moby Dick
 |
gettyimages.com |
 |
irishtimes.com |
Atrakcje samego miasteczka nie przyciągają, jego historia z
hrabią Desmondem czy
sir Walterem Raleigh podana w kiepskiej opisowej formie mnie nie zajmuje, przyjrzałam się za to pewnemu epizodowi w historii kina, który miał tu miejsce i zdaje się wciąż w pamięci mieszkańców
Youghal, zwłaszcza tych starszych, żyć.
"Moby Dick" z
Gregory Peckiem w roli głównej, klasyka, kto by to dziś oglądał nie licząc prawdziwych fanów filmu?
W sierpniu 1954 roku ekipa
Johna Hustona przybyła do Irlandii, do
Youghal , w którym reżyser zobaczył doskonałe odzwierciedlenie
New Bedford, miasta w stanie
Massachusetts, miasta, które zainspirowało kiedyś Hermana Melville'a. Wywołało to prawdziwą lokalną sensację. Jedni przyglądali się widowisku, inni mieli szczęście w nim uczestniczyć. I dostać 30 szylingów za dzień, co szczęście potęgowało. Dla wielu to pieniądze wówczas były ważne,o czym sami mówią, mniej przygoda z aktorstwem.
Kiedy "Moby Dicka" wyświetlono w lokalnym kinie i statyści odnaleźli scenę, w której mieli siebie zobaczyć, niektórzy uznali, że może lepiej wcale się nie przyznawać, że wzięli w filmie udział, że zagrali którąś z tych owiniętych chustą, bezzębnych anonimowych postaci. Tak dziś z rozbawieniem wspominają.
W wypitym tego lata alkoholu
"Pequod", czyli statek
Moby Dick mógłby spokojnie zatonąć, jak wspomina syn ówczesnego właściciela baru, w którym amerykańska ekipa zakotwiczyła; tutaj
John Huston spędził większość czasu układając w głowie swój misterny plan i popijając
ale.
Na pamiątkę tamtych wydarzeń
Paddy Linehan Pub przyjął nową nazwę i do teraz jest to
Moby Dicks Pub
 |
alamy.com |
Oto moc kina, które w pojedynku na pamięć o przeszłości wygrywa z
sir Richardem Boyle czy
Oliverem Cromwellem.
Coraz mniej ludzi pewnie przeczyta XIX- wieczną powieść
Hermana Melville, niewiele więcej obejrzy
Gregory Pecka w roli kapitana
Ahaba, jest za to szansa, że irlandzki pub, do którego zawsze ktoś w trafi, wspomnienie o nich podtrzyma.
"Irish Riviera", przeczytałam gdzieś opis Youghal. Hmmm... Brzmi jak brzmi a wygląda jak każdy widzi, nie oszukujmy się.
Ale plaża może się podobać, podobać się też może widok wieloryba gdzieś w tutejszych wodach. Coś je do
Morza Celtyckiego przyciąga. Przyciągnęło raz do
Crosshaven, na moich własnych oczach, wrażenie zrobiło to na nas ogromne. Podobnego mogłabym nie przeżyć siedząc w łódce daleko od brzegu, okrążana przez największe na świecie stworzenie. Drżę na myśl samą...
A do
Youghal zajrzę jeszcze.
 |
joe.ie |