Etykiety

wtorek, 11 listopada 2014

Serce Granady bije w rytm darbuki. O Albaicin.



Szkoda czasu na studiowanie mapy! Jeśli trafia się tu po raz pierwszy najlepiej dać się ponieść intuicji, zmysłów słuchać! Mnie najczęściej prowadzi wzrok, M. uwodzą zapachy, kogoś innego zwabi do któregoś z uroczych zakątków arabskiej dzielnicy dźwięk muzyki granej na żywo! Albaicin to kolejne Granady silne oręże w potyczce z Sewillą, moim skromnym zdaniem.
Wybraliśmy się tutaj w poszukiwaniu ulicy Elvira słynącej z barów tapas ale dotarliśmy do niej, na sam koniec wędrówki, w czasie sjesty najwyraźniej, bo wszystko było pozamykane na cztery spusty. Tyle fajniejszych, ładniejszych, ciekawszych miejsc  minęliśmy po drodze ale nie!bo trzeba lecieć na calle Elvira, bo tak sobie Eliza wymyśliła!
Zagubieni w labiryncie to pnących się w górę, to biegnących w dół uliczek turyści przystający co parę kroków by zorientować się, gdzie się znaleźli i dlaczego tak tu pięknie, szaleni motocykliści, hippisi, mężczyźni odziani w dishdashę ( a może w thobe?) - tradycyjny arabski biały strój, bawiące się dzieci, muzykujące grupki  studentów, ludzie stąd, skrywający się w zaciszu własnych podwórek, zwanych "carmenes", z niewielkim ogrodem i zazwyczaj fontanną, i ludzie z całej reszty świata, tak dziś wygląda Albaicin.
A kiedyś?
Kiedyś znajdowała się tu królewska rezydencja Zyrydów, pierwszej dynastii muzułmańskiej rządzącej na tych terenach, Alcazaba Cadima (Stara Forteca), kiedyś istniało tu 30 meczetów, wspaniałe posiadłości bogatej arystokracji arabskiej, całe wzgórze tętniło życiem,było jak miasto w mieście; specjalny system hydrauliczny doprowadzał wodę do zbiorników i domostw, warsztaty rzemieślnicze produkowały prawdziwe dzieła sztuki.
Dzisiaj dawna świetność Albaicin to tylko przeszłość, mówią o tym z żalem zwłaszcza ci, którzy spędzili tutaj większość swojego życia i na ich oczach dzielnica coraz bardziej podupada, czego my, "jednodniowi" turyści nie dostrzegamy, dla nas to nadal magiczne wzgórze z przepięknymi widokami.
Ale przemawia do wyobraźni fakt, że ze wszystkich meczetów w Granadzie, a na samym tylko Albaicin było ich, jak wspomniałam 30, został ślad po jednym zaledwie, dziedziniec dzisiejszej Kolegiaty de Salvador... Ich miejsce zajęły kościoły. Tak się Królowie Katoliccy rozprawili z innowiercami, ich kulturą i sztuką. Bunt muzułmanów wywołany nieprzestrzeganiem przez nową władzę ich autonomii, a taki był warunek kapitulacji ostatniego emira Granady, wpłynął znacząco na ich dalsze losy, zostali bowiem zmuszeni albo do opuszczenia Hiszpanii, albo do przymusowej chrystianizacji.
W tym roku muzułmańskie ugrupowania upomniały się o prawa wysiedleńców domagając się przyznania obywatelstwa wszystkim ich potomkom, a chodzi o miliony ludzi, którzy zamieszkują obecnie Afrykę Północną. Całą tę akcję podsyciła decyzja rządu hiszpańskiego o przyznaniu obywatelstwa Żydom sefardyjskim (tj. zamieszkującym obszar Półwyspu Iberyjskiego),wypędzonym w 1492 r.;bo skoro im obywatelstwo hiszpańskie się należy to dlaczego innym wygnańcom nie? Chodzi tu też o Morysków czyli Maurów, którzy przeszli na chrześcijaństwo, w XV wieku a których zmuszono na początku w. XVI do osiedlenia się w Afryce, zarzucono im bowiem fałszywe przyjęcie nowej wiary i skryte praktykowanie islamu. Potomkowie Morysków żyją w Maroko, Egipcie, Tunezji, Turcji i Libii. Historycy mówią o zasadniczej różnicy pomiędzy żydami a muzułmanami; pierwsi byli obecni w Hiszpanii przed nadejściem chrześcijaństwa, podczas gdy drudzy to najeźdźcy, agresorzy, kolonizatorzy Hiszpanii. Jak się to wszystko rozstrzygnie, sama jestem ciekawa!
Każda ulica, zaułek, plac, nawet dom, mają tu swoją historię, o wielu z nich krążą legendy. Jak choćby ta o El Cristo de las Lanas, czyli krzyżu stojącym na plaza de San Miguel Bajo (zniszczonym podczas wojny domowej i złożonym na nowo z części przechowanych w prywatnych domach mieszkańców dzielnicy), o Puerta de las Pesas i skonfiskowanych fałszywych wagach używanych na targu, o Casa de la Columna czy o Palacio de Amet, obie z mocno zaznaczonym wątkiem miłosnym.
Wiele tu do zobaczenia, mnóstwo do odkrycia! A już istny to raj dla miłośników szlaków turystycznych oprowadzających po barach, kawiarenkach, restauracyjkach; w tej kwestii jednak ekspertem pewnie nigdy nie zostanę.
Ale nie bez przyjemności i na ten szlak wejdę! Wejdę choćby jutro! Chętnie potowarzyszę M., popatrzę raz jeszcze na to miejsce przez historię opuszczone, zdaje się, jednak przez naturę traktowane w wyjątkowy sposób, przez naturę mocno rozpieszczane! Omijane za to, o dziwo, przez "must see" kolekcjonerów a "must see " w Granadzie to Alhambra przecież...

"Todo cambia", tak, wszystko się zmienia w Albaicin! M. nie bardzo wiedział na co się porywa oferując pomoc dostawcy olbrzymiego pakunku :)


Do Arrayanes zajrzymy następnym razem, ma bardzo dobre opinie a ja uwielbiam humus!:)

Na zakupy czasu zwyczajnie zabrakło...


Żywa, kolorowa Cuesta de San Gregorio


Na "bebidę" to ja zawsze czas znajdę!







Cafe 4 Gatos też polecana!

Carmen de la Media Luna








Mirador de San Nicolas


El Balcón de San Nicolas, bebida &comida z widokiem, i to jakim!

Alhambra i Sierra Nevada















Calle Elvira

piątek, 7 listopada 2014

Prawdziwych cyganów już nie ma? O Sacromonte w Granadzie.


Mirador de San Miguel Alto
A są! W Andaluzji żyje ich najwięcej z całej wieluset tysięcznej grupy (500 - 800 tys.) zamieszkującej Hiszpanię. I mowa tu nie tylko o szacownych damach wędrujących wśród tłumu "przyjezdnych" i wypatrujących ofiary, której można by zieloną przynętę wcisnąć!
Cyganie - Romowie- Gitanos- kojarzą się jak się kojarzą a przecież ten tajemniczy naród wywodzący się prawdopodobnie z Indii ma jak każdy inny swoją kulturę,tradycję i dość trudną przeszłość. Na południe Europy przybyli w XIV wieku, większość z nich osiedliła się na ziemiach zajętych wówczas przez tolerancyjnych wobec innych kultur muzułmanów. Początkowo budzili ciekawość, z czasem jednak przewagę brała niechęć, bo taki cygan i obyczaje miał inne, i kolor skóry "dziwny jakiś" no i ten luz w podejściu do życia bardziej raził niż ujmował! W Granadzie pojawili się w XV w. tworząc tu silną społeczność, zajęli Sacromonte z grotami wydrążonymi w ziemi; wielu mieszka na "cygańskim wzgórzu" do dziś a te charakterystyczne domki - jaskinie są jedną z większych atrakcji turystycznych Granady.
U progu "romskiej krainy" stoi Chorrojumo, postać bardzo dobrze znana w Granadzie drugiej połowy XIX wieku. "Król cyganów", Mariano Fernandez Santiago, był żywą reklamą miasta; oprowadzał turystów po najciekawszych zakątkach Granady opowiadając im niezwykłe historie o Alhambrze i ubrany w tradycyjny cygański strój pozował do zdjęć, które bardzo chętnie kupowano.

Chorrojumo,Mariano Fernandez Santiago (1824-1906), źródło: granada21.wordpress.com

Statua Chorrojumo, źródło: papyretur.com
 Nas nikt nie oprowadzał i z pewnością niejedno umknęło naszej uwadze podczas wędrówki główną ulicą, Camino del Sacromonte wziąwszy pod uwagę, że wyznacza ona trasę turystyczną właśnie, z tymi ładniejszymi domkami, scenkami, widokami. O tak, widok ze wzgórza na całą Granadę i Alhambrę może się podobać!
Bo gdyby tak zejść ze szlaku, wspiąć się wyżej, zobaczyć można te prawdziwe, tradycyjne domki zamieszkane przez bardzo specyficzną społeczność, mieszankę nowoczesnych cyganów, nomadów, hippisów, ludzi z całego świata, prawdziwy mix narodowości, kultur, charakterów. Kilkadziesiąt osób mieszka tu na stałe, inne zatrzymują się w wolnych właśnie domkach na parę miesięcy w roku. Podobno rząd lokalny chętnie pozbyłby się ich wszystkich i poszerzył przestrzeń dla turysty, zwłaszcza że wśród tej grupy ludzi są i nielegalni imigranci, i nielegalny handel narkotykami, ale jak dotąd na planach się rządowy pomysł kończy.
Większość domków ma elektryczność, niektóre także tv; za mieszkanie się nie płaci; niejedna z tych barwnych postaci spotkanych w różnych miejscach miasta, czy to muzyków, czy "artystów" sprzedających ręcznie robione drobiazgi może być potencjalnym lokatorem którejś z jaskiń. Czy ja bym chciała w takiej chatce noc spędzić? No... nie wiem!
A co bym chciała?
Chciałabym orientalną odmianę flamenco zobaczyć, jeśli nie na cygańskim weselu ( a to się raczej nie uda), którego zambra jest ważnym elementem, to chociaż w którymś z lokali na Sacromonte. Sewilskie przedstawienie średnio mi się podobało.
A przecież flamenco, jeden z hiszpańskich symboli, narodził się właśnie wśród  andaluzyjskich gitanos,  kto jak nie oni pokazać potrafi duszę tego tańca?
























Taaak, zeszliśmy ze szlaku w pewnym momencie, trochę dla mnie za wcześnie, nie nasyciłam jeszcze swojej ciekawości, tym bardziej więc byłam marudna i złośliwa w słowotoku karcącym M. za prowadzenie mnie nie wiadomo dokąd, gdzie NIC NIE MA, co on nadzwyczaj spokojnie kwitował "Mam nosa,zobaczysz!"
No i trafiliśmy w ten sposób na kraniec miasta z widokiem na góry a zaraz później na taras widokowy Mirador de San Miguel Alto. I ucięłam nagle mój słowotok ...
Bo w Granadzie często człowiek przestaje nagle gadać! Bo Granada na wszystkie zmysły potrafi działać z przytłaczającą wręcz intensywnością!


















mmm