Etykiety

piątek, 24 sierpnia 2018

O Mediolanie. "Hi bro!", kup pan bransoletkę i karmienie gołębi na Piazza del Duomo.




A mogło być tak pięknie!Jak na tych cudnych zdjęciach, które niewiele już wyobraźni zostawiają! Nieziemska katedra, centrum usiane zabytkami, galerie, kolorowe ulice, wszystko takie lśniąco- zachęcające, by do miasta przybyć, by je oglądać, smakować, podziwiać!No jak moglibyśmy odmówić sobie tej niewątpliwej przyjemności, nawet jeśli chwilę trwać miała?
Nie odmówiliśmy, spędziliśmy w Mediolanie ostatni dzień długiego, pełnego wrażeń rozmaitych urlopu. No i tutaj tych wrażeń przybyło...
Pierwsza scenka, pierwszy obrazek.
Na placu tuż przy dworcu centralnym tłoczyły się mniejsze i większe grupki uchodźców, plac otaczał kordon "carabinieri". Nie, nic złego sobie nie pomyślałam, tyle tylko, że wszystko pod kontrolą mają. Ale nie do końca, jak się później okazało.
Zaraz po ulokowaniu się w pobliskim hotelu i szybkim obiedzie wybraliśmy się na plac katedralny. Już po drodze się zaczęło. 
"Cześć, przyjaciele!Skąd przybywacie?Mam tu coś dla was!" Prosiłam M. by nie reagować, nie odpowiadać, iść dalej, ale podzwaniający dobrem kolorowym "uliczni sprzedawcy" byli niestrudzeni, a M. coraz bardziej rozdrażniony.
Na Piazza del Duomo zgiełk nie do ogarnięcia, tłum straszny. 
Nagle ktoś złapał mnie za rękę i wsypał coś do dłoni. 
"2 euro, możesz karmić gołębie!"- usłyszałam. Zwariowałam, o co tu chodzi? M. zareagował dość nerwowo, coś krzyknął, tamten znów złapał mnie za rękę każąc oddać sobie wciśnięte mi w garść ziarna; większość znalazła się na ziemi. Absurd jakiś!Gdzie tu uciekać przed tymi wariatami?!
Do katedry już tego dnia wejść nie było, spóźniliśmy się parę minut, obeszliśmy plac wkoło, pokręciliśmy się po słynnej Galerii Vittorio Emanuele II i zmęczeni gwarem i słońcem postanowiliśmy odpocząć w Parco Sempione.
Ale zamiast odpocząć, zmęczyliśmy się kolejnymi nachalnymi handlarzami, których w parku kręciło się sporo, do tego trzymali się w grupkach, byli natarczywi, pewni siebie i nie odpuszczali łatwo.
"Cześć bracie! Mam tu coś wyjątkowego dla ciebie!Tę bransoletkę podarował mi ojciec, gdy opuszczałem mój kraj i rodzinę, przyniesie ci szczęście, jest bezcenna..." i tym podobne historie słyszeli zaczepiani jak my turyści.
O aparacie właściwie zapomniałam z tego wszystkiego, potrzebuję jednak większej swobody ruchów i mniej wokół siebie dziwolągów. 










Castello Sforzesco


Parco Sempione




Arco della Pace





Niestety, na ogólne wrażenie z wizyty w nowym miejscu składa się wiele czynników, wśród nich emocje, a że tych negatywnych było sporo, wrażenie Mediolan zrobił na nas nie najlepsze. 
Nie znalazłam tu wiele ze świata wykreowanego przez piękne zdjęcia, wielki park z Castello Sforzesco też mnie trochę rozczarował ale na liście "co zobaczyć, gdzie pójść" miałam nieco więcej. Należało coś z listy wybrać, w czym pomogła naturalna selekcja, bo a to na wstęp za późno, a to bukować wizytę dużo wcześniej trzeba, jak przy "Ostatniej Wieczerzy", to znów za daleko, za mało czasu na spacer pomiędzy poszczególnymi na mapie punktami. Do tego jeszcze ta moja szczera niechęć do "obskakiwania" przewodnikowych atrakcji, bo czuję, że tracę przy tym więcej niż zyskuję; najbardziej lubię i staram się praktykować "bez mapy szwendanie się". I tak oto kilka tylko z listy punktów "odhaczyć" mogę.

*Piazza del Duomo z Katedrą  V

Plac tak, katedra tylko z zewnątrz, więc nie do końca obejrzana, a na niej zależało nam najbardziej. Jedna z największych, najpiękniejszych gotyckich katedr na świecie, budowana przez sześć wieków(!), mogąca pomieścić 40 tysięcy wiernych; kościół, w którym Napoleon Bonaparte został mianowany królem Włoch i gdzie przechowuje się "Święty Gwóźdź" wystawiany publicznie co roku podczas "Rytuału Nivola". Na dachu katedry nie byliśmy też oczywiście. Żałuję.

*Galleria Vittorio Emanuele II V

Zakupów w jednym z najstarszych pasaży handlowych na świecie nie planowaliśmy, nie dla sklepowych witryn Prady czy Versace chcieliśmy galerię zobaczyć, to jeden z najładniejszych budynków w mieście, ze szklanymi kopułami i pięknymi mozaikami. 
Nie stanęliśmy nawet w kolejce do "podłogowego"rytuału, czyli do trzykrotnego obrócenia się na pięcie na herbie Turynu, konkretnie w miejscu gdzie jeszcze jakiś czas temu Turyński byk miał genitalia, teraz ma dziurę, tak popularny jest ów rytuał mający przynieść szczęście 😉.


flickr.com

theartpostblog.com


Nat King Cole w 1960 r., gettyimages.ca
Elegancja miesza się tu z normalnością ale tylko jeśli o odwiedzających galerię mowa, taki Mc Donald's musiał się z budynku ewakuować, miasto nie przedłużyło mu umowy, nie wpasował się między Louisa Vuittona i Valentino; nie dostał 24 milionów odszkodowania, dostał nowe lokum blisko galerii.
Budynek wrażenie robi, warto zajrzeć!

*"Ostatnia Wieczerza" Leonardo da Vinci 

Znane chyba wszystkim dzieło mistrza, wykonane na ścianie klasztoru dominikanów przy bazylice Santa Maria delle Grazie; rezerwacja wcześniejsza wysoce wskazana!


getyourguide.pl
*Parco Sempione V

Gdyby nie nachalni handlarze "szczęściem" i grupki podejrzanych typów, wrażenie byłoby lepsze! 
Ogromna zadbana zielona przestrzeń, stosunkowo niewiele ludzi, fajne miejsce do biwakowania, pobiegania, poleżenia. 
Niewykorzystana jakaś ta przestrzeń jednak wydała mi się tego dnia, nie tak żywa, jak bym się spodziewała porównując park z innymi wielkimi miejskimi "zielonymi płucami", a odwiedzam je gdziekolwiek jesteśmy. Arco della Pace, fontanna  i zamek Sforzów to dodatkowe atrakcje, ale zdecydowanie zabrakło tu czegoś. Poczucia bezpieczeństwa??
Zaznaczam, że park może wyglądać inaczej, na przykład tak


flickr.com

albo tak


zero.eu

*Castello Sforzesco V

W środku nie byliśmy, z zewnątrz... rozczarowanie, no co ja na to poradzę. Kilkakrotnie w swojej historii uniknął XV- wieczny zamek zburzenia, ostatnio pod koniec XIX wieku, gdy powstał plan wybudowania w tym miejscu osiedla mieszkaniowego. Póki co zamek stoi, można do niego wejść, kilka muzeów odwiedzić, jak ktoś lubi. 
Jest tu Pinakoteka, Muzeum Sztuki Antycznej, Muzeum Egipskie i kilka innych. Polecać nie śmiem.

*Teatro alla Scala 

Czyli La Scala, najsłynniejszy teatr opery na świecie.
Może. Kiedyś. Marii Callas i tak już nie zobaczę na tej scenie.


segwaytourmilan.com
*Bosco Verticale 

Niesamowita architektura współczesna, "pionowy las", dwa wieżowce, 113 apartamentów, 9 tysięcy metrów kwadratowych tarasów obsadzonych nie przypadkowo dobranymi 900 drzewami i 2000 innych roślin redukujących miejski smog, a Mediolan jest w niechlubnej czołówce najbardziej zanieczyszczonych metropolii świata.
870 tys. euro za apartament z jedną sypialnią, tysiąc złotych za dobę, oferta na Airbnb... Mediolan tani nie jest!
Świetny, nagradzany projekt, pomysł dla miast przyszłości, gdzie coraz mniej miejsca dla natury zostanie.


serengo.net


twistedsifter.com


*dzielnica Brera 

Dzielnica w starej części miasta, dzielnica artystów z Pinakoteką i dziełami Caravaggia, Boticellego, Rafaela, z kawiarenkami i designarskimi sklepikami, z Orto Botanico i popularnymi klubami. Blisko Parco Sempione.
No nie wyrobiliśmy sobie własnego zdania, nie wiem jak bardzo jest klimatyczna i czy rzeczywiście uwieść może.


Brera, hotelwindsormilan.com

Pinacoteca, hotelwindsormilan.com
blog.urbanfile.org


*Navigli 

Inna popularna dzielnica, nieco spokojniejsza od Brera podobno a równie klimatyczna. Wzdłuż kanału Naviglio Grande ciągną się kafejki, galerie, antykwariaty. Coś do długiego myślę "poszwendania" się. A później przy kieliszku wina bym chętnie zasiadła 😊


echaravolar.com

travelsignposts.com

en.aegeanair.com
Naviglio Grande to jedyny dziś wypełniony wodą kanał z całej sieci kanałów, które dawno temu łączyły Mediolan i z Morzem Adriatyckim, i z jeziorami Como, Maggiore, i z rzekami Ticino i Pad. Ten komunikacyjno - irygacyjny system, który pokrywał całą Lombardię, nie funkcjonował jednak zbyt długo, w XIX wieku osuszono większość miejskich kanałów, głównie ze względów higienicznych.

*Cimitero Monumentale 

Czyli swoiste muzeum pod gołym niebem. Takie "muzea" wpisuję zazwyczaj na początek mojej listy "chciałabym zobaczyć", pod warunkiem jednak, że mamy dla nowego miejsca więcej niż jeden dzień... 
Cmentarz w Mediolanie jest jednym z najpiękniejszych w Europie. Żałuję bardzo, że to tylko "pożyczone" zdjęcia!





giardinaggio.efiori.com
pinterest.com

pinterest.com

pinterest.com

pinterest.com

Absolutne "must see" !!!


No nie udał nam się dzień w metropolii mody, ale stanęłabym chyba jednak w jej obronie przed tymi, którzy twierdzą, że poza katedrą nie ma w Mediolanie NIC godnego uwagi. O tym że jest świadczy chyba nawet ta moja lista - namiastka!?
Przereklamowane miasto? Ja takiej opinii wystawić nie mogę i nie chcę, M. tym bardziej nie, mimo nerwowych sytuacji, niemniej zastanowiłabym się pięć razy, czy tu wrócić i zafundować sobie powtórkę z lekcji jak ulicznego handlu nie uprawiać. 😉



wtorek, 21 sierpnia 2018

"Fuchsia Walk" w Courtmacsherry


Nie ustając w poszukiwaniach ukrytych perełek Irlandii dotarliśmy do wcale nie odległej wioski, o której tu i tam wyczytałam, że perełką jest, że "hidden gem" Kinsale takie nazwać jest nieporozumieniem ale dla Courtmacsherry, o którym dotąd nie słyszałam, będzie to określenie jak najbardziej trafne. Nie żeby Kinsale na uwagę nie zasługiwało, ale jest to przecież jedno z najładniejszych na wyspie miasteczek, które przyciąga tłumy, o czym w ostatni weekend znów się przekonaliśmy, a my mówimy o "ukrytych", poza szlakiem "skarbach".
Strasznie powątpiewałam do Courtmacsherry jadąc, bardzo nieufnie traktowałam słowa zachwytu nad wioską na półwyspie Seven Heads położoną, bo jakoś ta część na mapie w przewodnikach pomijana jest bardzo. Godzina podróży w jedną stronę, hmm, nie będzie to wielka strata czasu, pomyślałam, a przekonam się sama, czy warto tam zajrzeć.
Powiem tak, na drugi koniec Irlandii dla Courtmacsherry bym pewnie nie pojechała, ale  miejsce podobało mi się bardzo!Nie poleciłabym Glandore, Union Hall czy Roscarberry, za to ta pięknie położona wioska z plażą przeolbrzymią, na której wyścigi koni każdego roku się odbywają, z "Fuchsia Walk" wzdłuż wybrzeża, z kolorowymi domkami i przemiłymi ludźmi nie powinna nikogo rozczarować, nikogo świadomego co tu znajdzie zaznaczmy.

"Fuchsia Walk", to mnie głównie interesowało, bo ścieżki nad brzegiem morza, z widokiem na klify, nie wiedzieć czemu strasznie sobie upodobałam.
Parking na samym końcu wioski był pełny, dlatego musieliśmy zostawić samochód gdziekolwiek, jak wielu innych przyjezdnych, i  z tego miejsca zaczęliśmy "zwiedzanie", dlatego też przegapiliśmy znaki prowadzące na "coastal walk" i musieliśmy dopytać dokąd dokładnie mamy się kierować. 
Ścieżka zaczyna się tuż przy parkingu właśnie, prowadzi wzdłuż brzegu przez las, łąki, znów niewielki lasek, znów łąki ... zdaje się nie kończyć. Znalazłam mapkę półwyspu i uznaliśmy że trzeba zawrócić, bo ani czasu, ani energii na ponad 40 -kilometrową wyprawę nie mamy, a tyle mniej więcej liczy czerwony szlak "pętla"; mogliśmy pójść kawałek dalej i drogą wrócić do wioski ale same zaczepione przez nas panie podpowiedziały że to mniej atrakcyjna trasa, więc wróciliśmy znów przez las, spotykając przy tym naprawdę dużo obcojęzycznych także, uśmiechniętych, pozdrawiających się nawzajem spacerowiczów. 
Szlak turystyczny otwarto w 1998 roku, podoba mi się, że oferuje mnóstwo opcji, mnóstwo alternatywnych ścieżek, a galeria zdjęć dostępna na stronie Seven Heads Peninsula chyba zachęca do wędrówki. Nie jest to co prawda poszarpane Mizen Head, ale takie łagodniejsze oblicze Irlandii też się może podobać przecież. 


sevenheadspeninsula.ie
Wygląda na to, że Courtmacsherry rzeczywiście odwiedzane jest przez turystów, Irlandczycy też chętnie spędzają tu urlop, no ja mam za blisko. Jeden duży hotel z bardzo dobrymi opiniami to nie wszystko co ma wioska do zaoferowania, sporo tu B&B czy domów wakacyjnych, a znajomi dodają, że niezła restauracja jest też. No i ładnie, przede wszystkim ładnie jest, nawet przy odpływie, na co M. ponarzekał. Blisko leży Timoleague, blisko na tyle, że można się na kolejny spacer wybrać widokową ścieżką nad rzeką Arigideen. A Timoleague z ruinami opactwa to kolejna atrakcja tych okolic. Byliśmy tam wieki temu, trzeba by wizytę powtórzyć przy następnej okazji.








Courtmacsherry Strand Races organizowane były w lipcu tego roku, my widzieliśmy dwie tylko szalejące na plaży "bestie".





Old Head w oddali










Początek "Fuchsia Walk"





Timoleague


Ścieżka z Courtmacsherry do Timoleague
Jest to zdecydowanie jedno z tych miejsc, do których można wracać, bo jest po co, bo wszystkiego, co Courtmacsherry oferuje w jeden dzień doświadczyć się nie da. 
Tak, to zdecydowanie "hidden GEM" West Cork jak dla mnie!Mówiłam przecież, że mało wymagająca jestem!