
Jest w Cobh katedra dzięki której panorama miasteczka może się naprawdę podobać, jest zapisana w pomnikach i obrazach historia Titanica ale przede wszystkim milionów emigrantów zaczynających swą długą podróż do lepszego świata w porcie Queenstown, bo taką nazwę nosiło niegdyś Cobh, jest i przystań dla wycieczkowców takich jak Royal Princess na przykład, bardzo zresztą przystań popularna i ceniona.
Poza tym, jak to w typowym mniej lub bardziej turystycznym irlandzkim miasteczku, jest w Cobh parę barów, restauracji i hoteli, można stąd w rejs się wybrać, na Spike Island popłynąć, atrakcji na szukającego ich turystę czeka zatem sporo, jednak z punktu widzenia mieszkańców Cobh nie dzieje się tu za wiele, z mojego punktu widzenia, a mieszkam tuż tuż,też nie,owszem, fajnie jest co jakiś czas na wyspę zajrzeć, pospacerować, kawkę wypić ale to tyle a i pogoda jest przy tym bardzo istotna, bo szare deszczowe Cobh może nie zachwycić.
Nie skusiłam się dotąd, by z bliska luksusowe wycieczkowce oglądać, jakoś nie; tłum pasażerów, którzy mają tu do dyspozycji kilka godzin, ginie w autokarach obwożących ich po okolicznych atrakcjach, w zależności od tego co kto sobie wykupił, czy Blarney, czy Cork, czy Kinsale, może Rock of Cashel, opcji jest sporo. Zakupów w Cobh pasażerowie raczej nie robią, robi je załoga, hurtowo, kierownik miejscowej "Centry" zaciera ręce podliczając utarg.
Widać je, "cruisery", z Crosshaven albo z Currabinhy Wood, czy z Ringaskiddy, zacumowane albo wypływające w dalszą drogę. Pomijając kosmiczne ceny takich rejsów nigdy jakoś nie przemawiała do mnie ich atrakcyjność tak zwana, ale może gdybym raz spróbowała, i mnie by się spodobało, nie wiem.Ludziom się chyba podoba, Royal Princess zawita do Cobh trzy razy w sierpniu, a pod koniec miesiąca zatrzyma się tu "statek nowej ery", mieszczący 4500 pasażerów MSC Meraviglia
![]() |
cruisemapper |
![]() |
![]() |
wsscobh |
Na Great Island, gdzie miasteczko leży, jeździmy najczęściej "okrężną drogą", przez Fota Island, ale można tu dotrzeć znacznie szybciej płynąc promem z Passage West. Bez samochodu łatwo nie jest, trzeba wsiąść do pociągu w Cork. Szczerze mówiąc nigdy w Irlandii pociągiem nie podróżowałam.
Nie byliśmy też na Spike Island, a podobno naprawdę warto się na tę zorganizowaną wycieczkę wybrać.
Katedra, bary i wystawa "Queenstown Story" urządzona w odnowionym dworcu kolejowym to stałe atrakcje, jakie ani pogody, ani jakiegoś specjalnego zaplanowania dnia nie wymagają.
Katedra św Colmana
w stylu francuskiego gotyku, robi spore wrażenie, budowano ją przez 47 lat, od 1868 do 1915 roku. Widok z katedrowego wzgórza fajny, straszą trochę pobliskie kamienice w ruinie, albo opuszczone, albo częściowo tylko zamieszkałe. Ludzie próbują na miejskich władzach wymusić, by te budynki zabezpieczyć , dzięki czemu szpecący obrazek mógłby przy okazji zniknąć. Rzeczywiście odstrasza ów zaułek, a trudno go w samym sercu miasteczka przeoczyć.
"Queenstown Story"
to opowiedziana poprzez stare fotografie, listy, osobiste drobiazgi, modele przeróżnych statków historia emigracji w poszukiwaniu lepszego życia. Z portu w Cobh opuściło ojczyznę około 3 milionów ludzi. To także opowieść o Titanicu, dla którego Queenstown było ostatnią przystanią przed tragicznym zatonięciem.
Tę historię znają pewnie wszyscy.
![]() |
John F. Kennedy Park |
Szkoda by było Cobh przegapić przy okazji wizyty w tej części Irlandii. Miasteczko się spodoba. Może latem bardziej niż pod koniec mrocznego grudnia, kiedy to ja pierwszy raz je zobaczyłam, szare i puste, niemniej warto! A koloru i wesołej atmosfery w barach można poszukać. I znaleźć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz