Etykiety

środa, 1 sierpnia 2018

Cobh. Ostatni port Titanica, nie ostatni wielkich wycieczkowców.




Jest w Cobh katedra dzięki której panorama miasteczka może się naprawdę podobać, jest zapisana w pomnikach i obrazach historia Titanica ale przede wszystkim milionów emigrantów zaczynających swą długą podróż do lepszego świata w porcie Queenstown, bo taką nazwę nosiło niegdyś Cobh, jest i przystań dla wycieczkowców takich jak Royal Princess na przykład, bardzo zresztą przystań popularna i ceniona. 
Poza tym, jak to w typowym mniej lub bardziej turystycznym irlandzkim miasteczku, jest w Cobh parę barów, restauracji i hoteli, można stąd w rejs się wybrać, na Spike Island popłynąć, atrakcji na szukającego ich turystę czeka zatem sporo, jednak z punktu widzenia mieszkańców Cobh nie dzieje się tu za wiele, z mojego punktu widzenia, a mieszkam tuż tuż,też nie,owszem, fajnie jest co jakiś czas na wyspę zajrzeć, pospacerować, kawkę wypić ale to tyle a i pogoda jest przy tym bardzo istotna, bo szare deszczowe Cobh może nie zachwycić. 
Nie skusiłam się dotąd, by z bliska luksusowe wycieczkowce oglądać, jakoś nie; tłum pasażerów, którzy mają tu do dyspozycji kilka godzin, ginie w autokarach obwożących ich po okolicznych atrakcjach, w zależności od tego co kto sobie wykupił, czy Blarney, czy Cork, czy Kinsale, może Rock of Cashel, opcji jest sporo. Zakupów w Cobh pasażerowie raczej nie robią, robi je załoga, hurtowo, kierownik miejscowej "Centry" zaciera ręce podliczając utarg.
Widać je, "cruisery", z Crosshaven albo z Currabinhy Wood, czy z Ringaskiddy, zacumowane albo wypływające w dalszą drogę. Pomijając kosmiczne ceny takich rejsów nigdy jakoś nie przemawiała do mnie ich atrakcyjność tak zwana, ale może gdybym raz spróbowała, i mnie by się spodobało, nie wiem.Ludziom się chyba podoba, Royal Princess zawita do Cobh trzy razy w sierpniu, a pod koniec miesiąca zatrzyma się tu "statek nowej ery", mieszczący 4500 pasażerów MSC Meraviglia



cruisemapper

twitter


wsscobh



Na Great Island, gdzie miasteczko leży, jeździmy najczęściej "okrężną drogą", przez Fota Island, ale można tu dotrzeć znacznie szybciej płynąc promem z Passage West. Bez samochodu łatwo nie jest, trzeba wsiąść do pociągu w Cork. Szczerze mówiąc nigdy w Irlandii pociągiem nie podróżowałam.
Nie byliśmy też na Spike Island, a podobno naprawdę warto się na tę zorganizowaną wycieczkę wybrać.
Katedra, bary i wystawa "Queenstown Story" urządzona w odnowionym dworcu kolejowym to stałe atrakcje, jakie ani pogody, ani jakiegoś specjalnego zaplanowania dnia nie wymagają. 

Katedra św Colmana 
w stylu francuskiego gotyku, robi spore wrażenie, budowano ją przez 47 lat, od 1868 do 1915 roku. Widok z katedrowego wzgórza fajny, straszą trochę pobliskie kamienice w ruinie, albo opuszczone, albo częściowo tylko zamieszkałe. Ludzie próbują na miejskich władzach wymusić, by te budynki zabezpieczyć , dzięki czemu szpecący obrazek mógłby przy okazji zniknąć. Rzeczywiście odstrasza ów zaułek, a trudno go w samym sercu miasteczka przeoczyć.

"Queenstown Story" 
to opowiedziana poprzez stare fotografie, listy, osobiste drobiazgi, modele przeróżnych statków historia emigracji w poszukiwaniu lepszego życia. Z portu w Cobh opuściło ojczyznę około 3 milionów ludzi. To także opowieść o Titanicu, dla którego Queenstown było ostatnią przystanią przed tragicznym zatonięciem.
Tę historię znają pewnie wszyscy. 







John F. Kennedy Park


























Szkoda by było Cobh przegapić przy okazji wizyty w tej części Irlandii. Miasteczko się spodoba. Może latem bardziej niż pod koniec mrocznego grudnia, kiedy to ja pierwszy raz je zobaczyłam, szare i puste, niemniej warto! A koloru i wesołej atmosfery w barach można poszukać. I znaleźć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz