O historii tego miejsca wiadomo niewiele, "z ust do ust" powtarzane są te same lakoniczne treści, o Donagh O'Mahony, który zamek wybudował w 1207 roku a jego potomkowie żyli tu spokojnie przez kolejnych 400 lat, o rodzinie O'Donohue, nad którą ciążyło śmiertelne fatum, wszyscy jej członkowie umrzeć bowiem mieli w tragicznych okolicznościach, a to jako ofiary morderstw, a to jako samobójcy, o Damie z Jeziora, której lepiej nie spotkać, bo zwiastuje rychłą śmierć ...
Trudno wyjść poza ramy tej dość ograniczonej wiedzy, jakkolwiek niezwykłe mogłyby być opowieści o mieszkańcach zamku i losach tego miejsca, ale jeśli nawet wiadomo o nim niewiele, miejsce broni się samo.
Milczą o nim tzw. przewodniki turystyczne, o tyle trudniej je znaleźć, jakby nie było warto! A warto przecież! Warto udać się w dość długą ale bardzo przy tym malowniczą trasę ( ponad 130 km w jedną stronę), której ostatnie odcinki budzą wątpliwość w nawigacyjną mądrość, tak wąska i kręta jest droga "gdzieś na krańcach lądu". A droga prowadzi do Dunlough Bay, na niewielki parking,dalej trzeba pójść pieszo, przez łąki na których wypasają się stada owiec. Naruszymy przy tym nieco cudzą własność, przy jednoczesnej akceptacji właścicieli - ścieżka biegnie przez ich pole, tabliczki informujące o kierunku wędrówki zawieszono na ogrodzeniach a goście mile widziani są nie tylko w niewielkiej właścicieli kawiarence ale i w apartamentach, które można wynająć. (http://www.threecastlehead.ie/three-castles-cafe/)
20 - 30 minutowy spacer przez zielone pagórki zwieńczy widok niezwykły, jedyny w swoim rodzaju. Obrazek przenosi w średniowieczną przeszłość. Zobaczymy dolinę a w niej ruiny zamku, po jednej stronie stromy klif, po drugiej jezioro... W oddali góry i ocean.
A przy tym wszystkim miejsce nie zadeptane, rzadko odwiedzane, tylko dla nas, cudownie! Owszem, pojawiło się parę osób, ale nikt nie miał tyle czasu co my najwyraźniej, niedaleko jest przecież Mizen Head, można atrakcje połączyć, a że my latarnię niedawno odwiedzaliśmy, postanowiliśmy spędzić trochę czasu tylko tutaj, urządzając sobie mały biwak na krawędzi klifu.
Mnóstwo tu ścieżek w każdym kierunku a "góry" nie są zabójczo wymagające, z najwyższej widać drugie jezioro; w słoneczny dzień widoki bajkowe! Jeśli grafik wolnego dnia nie jest zbyt napięty można spędzić w tej przepięknej okolicy 2-3 godziny.
Jak dojechać?
Dunlough Castle znajduje się na Mizen Peninsula w West Cork, my ruszyliśmy z okolic Cork trasą N71 - przez Clonakilty, Skibbereen; w Ballydehob N71 zmieniliśmy na R592 , minęliśmy kolorowe Schull i małą wioskę Goleen, gdzie skręciliśmy w prawo, trzymając się kierunku na "Mizen Head"; na kolejnym skrzyżowaniu w lewo skręca się do latarni właśnie, my pojechaliśmy prosto i po około trzech kilometrach dotarliśmy na parking Dunlough Bay.
Przez całą długą drogę towarzyszyło nam słońce, schowało się na czas naszego spaceru przez łąki czyniąc całą okolicę nieco posępną, wiał przy tym silny wiatr potęgując uczucie niepokoju jakiegoś. Ale gdy dotarliśmy na miejsce, "zamkowa dolina" tonęła w słońcu, uczucie niepokoju zniknęło a wycie wiatru zastąpiły dźwięki muzyki, bo oczyma wyobraźni zobaczyłam tu Kilę grającą swój koncert. Pewnie nierealne, ale mogłoby być widowiskowo.
W słońcu wszystko wygląda ładniej, dlatego jakkolwiek niezwykłe to miejsce, Three Castle Head, proponuję wybrać pogodny dzień na wizytę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz