Etykiety

środa, 24 października 2018

Amsterdam!!!



WSZYSTKO mi się w Amsterdamie podobało! Czy dlatego że byłam w specyficznym nastroju?, a może to zasługa wyjątkowej atmosfera podczas tygodnia największych, najbardziej kolorowych, zwariowanych imprez przyciągających tysiące ludzi? Nie, myślę że Amsterdam może się podobać tak po prostu, pozbawiony kolorowego tłumu też, o ile kiedykolwiek taki jest, a i z kiepskim nastawieniem poradzi sobie to baaardzo atrakcyjne miasto, jestem o tym przekonana. Moje chyba trochę takie było, dlatego nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, by zaplanować tu choć weekend; bo wszyscy tu byli, bo to "nieciekawa" Holandia, bo to tylko muzea i kluby nocne. 
Tymczasem odkryłam że to piękne na swój wyjątkowy sposób miasto, że muzea muszą poczekać, bo mam na tyle mało czasu, że za tym pierwszym razem chciałabym go na wędrówkę "po omacku" poświęcić, jak też zrobiliśmy. 
Arcyciekawy, a takim go widzę, Amsterdam zaabsorbował mnie bardzo, marzy mi się, by w nim pomieszkać, przyjrzeć mu się bliżej, poznać jego historię, ludzi, codzienną atmosferę; trochę na Amsterdam zachorowałam, ale łagodnie chorobę przechodzę. 
A czy zyskałby przy tym bliższym poznaniu, czy stracił? Wszystko zależy od tego, gdzie byśmy lokum znaleźli i kogo poznali. AirBnb oferowało, gdy szukałam czegoś na chwilę, rewelacyjne apartamenty, niedostępne niestety w wybranym przeze mnie czasie, właśnie ze względu na coroczne "święto tolerancji". Mielibyśmy namiastkę życia w Amsterdamie, w jakimś mieszkaniu z wielkimi oknami i widokiem na jeden ze 165 kanałów; ofert domku na wodzie wcale nie brałam pod uwagę, bo ceny wydały mi się nieprzyzwoite. 
Zatrzymaliśmy się i nie w centrum, i nie w prywatnym mieszkaniu, co nas nie zraziło zupełnie. Nasz hotel z dużym oknem bez widoku na kanał, znajdował się tuż przy końcu Vondelpark, wystarczyło przejść przez cały park, czyli ponad 2 km, i oto docieraliśmy do pierścieni kanałów za którymi kryło się Stare Miasto. Dość długi spacer się z tego robił, na powrót pieszo energii zazwyczaj brakowało, nie najlepsza to była lokalizacja, mimo że transport publiczny umożliwia szybkie i częste dojazdy do ścisłego centrum. Następnym razem bardziej się postaram.
Wieczorami byliśmy tak skonani, że odpuściliśmy sobie  podglądanie nocnego Amsterdamu, co może być atrakcją także; to miasto nie śpi, nie spało na pewno podczas "Pride Gay Amsterdam"
Sporo ludzi mówi, że potrzebowali więcej czasu, by się do niego przekonać, wszystko to chyba kwestia oczekiwań.


















Zrobiłam listę tego, co chcielibyśmy zobaczyć, listę skoncentrowaną na "najładniejszych" czy najpopularniejszych miejscach, ulicach i targowiskach. Musiałam pominąć na niej wszystkie muzea (a jest ich ponad 70!), zabytkowe kościoły, bibliotekę z panoramą, zakładam przecież, że do Amsterdamu będziemy wracać. Kolejka do Domu Anny Frank utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że mieliśmy dobry pomysł na pierwszą w mieście wizytę.


Co by tu zobaczyć, gdy mam dwa dni na zwiedzanie????

Oude Zijde& Nieuwe Zijde * Stare Miasto

Tak czy inaczej spacer po Starym Mieście to punkt obowiązkowy, czy ktoś uzna, że to "nieprawdziwy" Amsterdam, czy nie. Owszem, tłoczno tu bardzo, dzielnica czerwonych latarni i "coffee shops" są jak magnes, poza tym Pałac królewski z placem Dam, muzeum Madame Tussauds, kościoły Nieuwe Kerk, Oude Kerk, Bloemenmarkt czyli jedyny na świecie targ kwiatowy na wodzie, mnóstwo sklepów, restauracji, wszystko to turystów przyciąga.Tutaj zaczęliśmy. 

De Wallen * Dzielnica czerwonych latarni *  



Oczywiście że chciałam zobaczyć.
Jeśli ktoś jest z góry źle nastawiony na to co się tam, jak powszechnie wiadomo, odbywa, niech sobie De Wallen odpuści; z zażenowaniem czytałam komentarze o "znudzonych roznegliżowanych prostytutkach" i "obleśnych, śliniących się na ich widok pijanych facetach". 

Coffeeshop * The Bulldog* 





Jest ich w Amsterdamie około 200 podobno, klubów, gdzie legalnie kupimy do 5 g "trawki". Upatrzyłam sobie "Bulldoga", który jest jednym z najstarszych w mieście, jednym z najpopularniejszych coffeeshopów. 
Do stycznia 2017 najstarszy był Yellow Mellow, zamknięty po tym gdy weszło w życie nowe prawo zabraniające sprzedaży cannabis w odległości mniejszej niż 250 metrów od szkoły, a ta znajdowała się 230 m od YM. Nie pierwsza to i nie ostatnia "ofiara" nowych przepisów. Yellow Mellow działał od 1967 roku, to taki mały, zamknięty już niestety rozdział historii Amsterdamu.


The Bulldog No.90 The First
W r.1974 24 letni wówczas Henk de Vries odziedziczył po ojcu  sex-shop mieszczący się w piwnicy budynku No.90 przy Oudezijds Voorburgwal, w Dzielnicy Czerwonych Latarni. Próbował podtrzymać ten rodzinny biznes ale w pewnym momencie nie miał już sił i ochoty na spełnianie dziwacznych zachcianek klientów i przekształcił sex-shop w coffeeshop. Tak 17 grudnia 1975 r. powstał "The Bulldog" inspirowany Jorisem, psem Henka rasy bulldog angielski. To był strzał w dziesiątkę, dziś "The Bulldog" jest jak instytucja z pięcioma "coffeeshopami", dwoma klubami, The Bulldog Palace i Mack, sklepami, hotelem, także w Kanadzie; przy tej samej ulicy, Oudezijds Voorburgwal 218, znajduje się "The Bulldog Energy" (w budynku "The Bulldog Hotel", mają osobne wejścia). W innych częściach miasta można się natknąć na The Bulldog Havri, Rockshop i Port 26. 
Nie mieliśmy oczywiście czasu na to, ale myślę że warto by było urządzić sobie taki mały "coffeeshop tour", zobaczyć fajny ich wystrój, poczuć tę podkręconą oparami marihuany atmosferę.

Vondelpark




Przeszliśmy wzdłuż i wszerz, bo tędy wiodła droga z naszego hotelu do centrum. Największy park w Amsterdamie, najsłynniejszy w Holandii, odwiedza go rocznie około 10 milionów turystów; podczas kilku dni, które my tu spędziliśmy, tłum go nie okupował, tłum był gdzie indziej, zwabiony niepowtarzalną atmosferą parady.
Polubiłabym Vondelpark. Tak poleżeć sobie na zielonej trawce, pogapić się niewidzącym wzrokiem, nie robić nic, i to niemal w centrum Amsterdamu. Bo kiedyś, gdy park tworzono, gdy najpierw kilku majętnych mieszkańców miasta wykupiło 8 hektarów ziemi, by później tę przestrzeń miarowo powiększać, do 45 hektarów, park znajdował się na obrzeżach Amsterdamu, dziś jest w samym jego sercu.
Dlaczego "Vondelpark"? Od nazwiska holenderskiego poety Joost van den Volden, którego pomnik w parku postawiono. Czy znam?Nie... 

Begijnhof



W hałaśliwym centrum wielkiego miasta znaleźliśmy cichą przystań, zamknięty dziedziniec z XIV wieku. Kiedyś mieszkały tu beginki, antykościelna wspólnota religijna kobiet prowadzących działalność dobroczynną, utrzymujących się z własnej pracy. Ostatnia beginka zamieszkująca ten kompleks zmarła w 1971 roku, ale i dziś żyją w nim samotne kobiety. To przy tym dziedzińcu stoi najstarszy w Amsterdamie drewniany dom, Het Houten Huis nr 34. 
Cicho, spokojnie, ludzie chodzą na palcach niemal, parada tu nie dotarła, my tak.

I amsterdam



Popularny slogan reklamowy, który stał się najczęściej fotografowanym symbolem miasta, stworzony w 2004 roku przez agencję KesselsKramer. Dwa lata wcześniej designerka Vanessa van Dam zaprojektowała kartkę pocztową z napisem "IAmsterdammer" a miasto wykupiło od niej prawa do tego logo, by uniknąć oskarżeń o plagiat. Pani Vanessa zarobiła w ten sposób 20 tysięcy euro.
O tak, naprawdę próbowaliśmy na tle liter ustawionych z tyłu Rijskmuseum "zdjęcie pamiątkowe" sobie strzelić, ale na zdjęciach właściwie napisu nie widać, widać ludzi usiłujących pójść w nasze ślady. Tyle że my nie praktykowaliśmy wspinaczki na 2-metrowe litery... To zabronione, wbrew pozorom.
Wyliczono, w jaki sposób,nie wiem, że średnio 6 tysięcy ludzi robi sobie "selfie" ze słynnym logo.
Drugi zestaw liter "I amsterdam" zobaczyć można na lotnisku Schiphol, trzeci jest ruchomy, to znaczy pojawia się w miejscach przeróżnych wydarzeń kulturalnych, pokazów, festiwali, kongresów. Litery w mniejszej skali, do tego w kolorach tęczy, znaleźliśmy na dziedzińcu Museum Amsterdam. Dlaczego litery są kolorowe? Pomalowano je 1 kwietnia 2016 roku by uczcić w ten sposób fakt, że 15 lat wcześniej Holandia jako pierwszy kraj na świecie zalegalizowała małżeństwo gejów. Tutaj oczywiście udzielono pierwszego ślubu.

Gay Pride Parade



Przez przypadek zupełny trafiliśmy na odbywającą się co roku paradę i nie wyobrażałam sobie, by w niej w jakiś sposób nie uczestniczyć. Podejrzewam, że byłby to dobry moment na wizytę w muzeach, bo wszyscy byli mniej lub bardziej w paradę zaangażowani,większość kolorowego tłumu okupowała mosty na kanałach, którymi płynęły łodzie.
Tłum płynął ulicami, kładł się na trawnikach, zasiadał w barowych ogródkach... i nie drażnił mnie może po raz pierwszy w życiu.










Albert Cuyp Market

Parada pochłonęła dużą część naszego limitowanego czasu, kilka ładnych godzin spędziliśmy na słynnym markecie Albert Cuyp, na podglądaniu tutejszej codzienność, kosztowaniu miejscowych "specjałów", począwszy od kawy i stroopwafels, przez sery po śledzika czyli "haring" i co tam jeszcze w oko nam wpadło. Wędrowaliśmy w tę i z powrotem nie mogąc nasycić zmysłów.















 


Kanały



Nie jestem dziś w stanie odtworzyć naszej wędrówki wzdłuż kanałów, bo pozbawiona była konkretnego planu. Sugerując się opiniami częstych Amsterdamu bywalców chcieliśmy pospacerować po "najładniejszych" dzielnicach, Jordan, De Pijp, zobaczyć "najładniejsze" ulice-kanały, którymi miałyby być Brouwersgracht, Haarlemmerdijk, Reguliersgracht czy Elegantiersgracht
Wszędzie nam się podobało tak naprawdę, i w tej oblężonej części miasta, i w oddalonej nieco od centrum, spokojniejszej. By ułożyć je w jakimś porządku, muszę jeszcze parę wizyt w stolicy Holandii złożyć. Nie umiem polecić ani "najfajniejszej" knajpki, ani "najfajniejszego" designarskiego butiku - pracowni czy second-handu tymczasem, za mało widziałam, jedyne co mogę szczerze polecić to dłuuuugi spacer po fantastycznym mieście.
Wszystko tutaj wydaje mi się ciekawe, jak Amsterdam powstawał, kto w jego tworzeniu uczestniczył, jak stawał się tym miejscem, jakim jest dzisiaj, tolerancyjnym, otwartym, bogatym kulturowo, kolorowym, przyciągającym, pięknym... Każda kamienica, każda ulica- kanał, każdy kościół zdają się mieć swoją historię i tę historię właśnie próbuję poznać, zrozumieć proces przeobrażania się rybackiej wioski, jaką Amsterdam był w XIII wieku w wielokulturową, jedną z najciekawszych dziś stolic Europy, liczącą około 850 tysięcy mieszkańców. 


















































































Najfajniej by było wiedzę o mieście zgłębiać na miejscu, z perspektywy lokatorki którejś z tych piekielnie drogich kamienic o wielkich oknach. Swobodna atmosfera wyczuwalna niemal od pierwszej chwili odpowiadałaby mi bardzo. Ale nie na Amsterdam Irlandię zmienię, potrzebuję więcej słońca 😊



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz