Etykiety

poniedziałek, 14 lipca 2014

Lubię Kinsale



-  Cudne! - mówią ci, którzy byli tam raz, jak paru naszych znajomych na przykład.
-  Nuda! Nic się tu nie dzieje!Zwłaszcza poza sezonem! - narzekają mieszkający w tej niewielkiej wiosce rybackiej Polacy.
A jaka jest nasza opinia?
 Często zaglądamy do klimatycznego Kinsale, widzieliśmy je w pięknym słońcu, widzieliśmy w deszczu, czasem wialiśmy stamtąd czym prędzej, kiedy pogoda nie pozwalała wyjść z samochodu. Ale bardzo lubimy wpaść na rewelacyjną irish coffee do The Dock, lubimy powłóczyć się kolorowymi uliczkami albo zrobić większą rundkę wokół miasteczka, mieszkamy zaledwie 20 km stąd.
Kinsale to nie oszałamiające zabytki, chociaż i o kilku pomnikach przeszłości tak zwanych trzeba wspomnieć, to widoki przede wszystkim, sporo atrakcji dla lubiących aktywny odpoczynek turystów, no i dobre jedzenie. Dla mnie to niewielkie portowe miasteczko ze swoimi kolorowymi domami i uliczkami w kwiatach jest atrakcją samą w sobie.

 


































Co my tu mamy zatem? Dwa forty, Charles Fort i James Fort, przy czym pierwszy jest całkiem nieźle zachowany, drugi jednak to w zasadzie ruiny; zamek Desmonda i kościół św. Multose'a pamiętające wieki średnie, no i 61 restauracji wymienionych i ocenionych przez użytkowników TripAdvisora ...
A w odległości około 12 km od miasteczka znajdziemy Old Head of Kinsale, z prestiżowym klubem golfowym i miniaturą "moherowych" klifów. Myślę, że  plan zapoznania się ze wszystkimi Kinsale i okolic atrakcjami można spokojnie na dwa dni rozpisać! Jedno, czego nie można, to przewidzieć pogody!

Old Head of Kinsale, źródło: hayfieldmanor.ie

Old Head of Kinsale, źródło: irishamerica.com

Nigdy nie byłam na krańcach widocznego na zdjęciach cyplu nazwanego Old Head, a to dlatego, że nie należę do grona miłośników golfa, którzy mają tu swoje poletko, dobrze strzeżone poletko! Od lat już miejsce to nie jest dostępne zwykłym turystom; wykupili je sobie członkowie najdroższego w Irlandii klubu golfowego. Słyszałam coś o akcji zniesienia zakazu wstępu na ten uroczy teren, póki co jednak brama wciąż jest zamknięta.

 Nie mogę powiedzieć, że jakoś szalenie mnie militarne budowle pociągają a jednak parokrotne zwiedzanie Fortu James'a raczej przyjemność mi sprawiło niż zmęczyło a co do ruin drugiego, Fortu Charles'a, całkiem miło czas spędzić można w ich pobliżu, odpoczywając na zielonej trawce, kontemplując widoki czy mocząc stopy w lodowatej wodzie na pobliskiej malutkiej plaży.

Charles Fort
Charles Fort
Charles Fort

James Fort

James Fort

Oba powstały w XVII wieku, oba miały bronić wstępu do ważnego niegdyś portu Kinsale, oba są świadkami trudnych w historii Irlandii momentów.
Zamek Desmonda, zbudowany około 1500 roku, służył różnym na przestrzeni kilku stuleci celom, był ratuszem, magazynem, więzieniem, dziś mieści się w nim muzeum win... 

Desmond Castle



"Robinsona Crusoe" czytałam wieki całe temu, za to dopiero teraz odkryłam pewien związek między autorem powieści a Kinsale właśnie! Otóż Daniel Defoe przybył do portu w południowej Irlandii jesienią 1690 roku i mieszkał tu przez niecały rok; z tego samego portu, tj Kinsale, we wrześniu 1703 r. wyruszył w swą długą podróż pewien Szkot, Alexander Selkirk, długą, bo aż cztery lata spędzić musiał samotnie na pewnej wyspie na Pacyfiku, u wybrzeży Chile. 
Panowie spotkali się lata później w Bristolu i tak "przygoda" Selkirka zainspirowała Daniela Defoe do napisania słynnej powieści.
Ta bezludna niegdyś wysepka to "Robinson Crusoe", wcześniej "Mas a Tierra" (rząd chilijski zmienił tę nazwę w 1966 r., by ściągnąć tu więcej turystów). Należącą do Archipelagu Juan Fernandez wyspę zamieszkuje dziś ponad 600 osób a od 1935 r. wpisana jest na listę UNESCO; niestety żyć w tym bajkowym miejscu nie jest łatwo a to ze względu na fale tsunami zagrażające wyspie po licznie odnotowywanych na kontynencie trzęsieniach ziemi.

Wyspa Robinson Crusoe, źródło: taringa.net
Mirador de Selkirk, skąd pierwowzór Robinsona Crusoe wyglądał ratunku; źródło: taringa.net

Jaki ten świat mały, chciałoby się rzec, jak to wszystko jest ze sobą powiązane, gdy się temu bliżej przyjrzeć!
Miałam ochotę w minioną sobotę wybrać się na wieczorne spotkanie z duchami w Kinsale, słyszałam i o takiej bowiem atrakcji oferowanej przez pana Briana O'Neilla, za jedyną dyszkę, niestety kiepska pogoda a może bardziej mundial pokrzyżowały moje plany; nic to straconego jednak!
W każdym razie Kinsale zdecydowanie polecam, Kinsale lubię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz