Etykiety

piątek, 8 sierpnia 2014

Malaga dla bardzo leniwych


W Maladze podobało mi się bezchmurne, cudownie niebieskie niebo i "Pinturas al Dedo", poza tym... no cóż, nie do końca pojmuję tak ogromną wśród turystów popularność tego miejsca...
No dobrze, inaczej to ujmę, owszem, rozumiem, bo jeśli ów turysta szuka słońca, plaży,dobrego jedzenia i zabawy do rana, to dobrze trafi wybierając Malagę; nam kilka godzin wystarczyło!
Zdążyliśmy wspiąć się na wzgórze z Castillo de Gibralfaro, powłóczyć się po starówce, zjeść ciacho przy Museo Revello de Toro i wypić wiadro Sangrii na plaży, i co niby mielibyśmy robić tu następnego dnia, i przez parę kolejnych gorących dni? Zwiedzać muzea jeśli zdecydowanie wolimy naturę? Leżeć  godzinami na słońcu, kiedy trudno mi wytrzymać pół godziny bez ruchu?!
Przybyliśmy tu z Granady w poniedziałkowe przedpołudnie. Na dworcu autobusowym znaleźliśmy przechowalnię bagażu ( 10 euro za cały nasz dobytek) i tak, pozbawieni balastu ruszyliśmy ku atrakcjom jednego z najstarszych na świecie miast.
Zaczęliśmy od zamku Gibralfaro, górującej nad miastem muzułmańskiej fortecy z XIV wieku. Wspinaczka nie jest ani zbyt długa, ani zbyt męcząca, taki tam spacerek ale jak ktoś nie ma czasu albo siły to busik jest do dyspozycji także. Widoki wcale mnie nie porwały, panorama Malagi i portu, wciśnięta między wieżowce arena do korridy; nowe efektywnie wypiera stare...







Gibralfaro, źródło: discovermalaga.com
Alcazaba, źródło: wikimedia.org

Już na miejscu okazało się, że Gibralfaro i Alcazaba, czyli arabska twierdza znajdująca się poniżej zamku, wybudowana kilka wieków wcześniej na rzymskich ruinach, nie są ze sobą połączone, jak za dawnych czasów; może gdybyśmy mieli tego świadomość, wybralibyśmy niegdysiejszą siedzibę i chrześcijańskich, i muzułmańskich władców; nie widzieliśmy zatem pałacu, ogrodów, łaźni, a zawierzając opiniom innych, trzeba! Warto się lepiej wcześniej przygotować, i nie tylko informację turystyczną mam tu na myśli, a nawet nie typowe, słabe często, przewodniki; ja szperam na forum hiszpańsko albo anglojęzcznym, ale Malagę chyba trochę zlekceważyłam...
"Przeoczyliśmy" i Alcazabę, i amfiteatr rzymski z II w.n.e., znajdujący się blisko fortecy a odkryty przypadkiem w 50-tych latach XX wieku. Czas nie był tego dnia naszym sprzymierzeńcem!
Wracając do Gibralfaro, jeśli ktoś chciałby coś zjeść w tym miejscu z widokiem, to nie ma zbyt wielkiego wyboru, my sobie darowaliśmy tę średnią, sądząc po wyglądzie potraw, przyjemność, nie skusiliśmy się też na kawę z automatu w budce z lizakami i brelokami. Zeszliśmy szybciutko do miasta i zatrzymaliśmy się na chwilę w spokojnym zakątku, by coś przekąsić, tuż obok Museo Revello de Toro, które, gdyby to nie był poniedziałek, z przyjemnością bym odwiedziła, bo prace tego żyjącego wciąż malarza bardzo są w moim guście.
Inne, bardziej znane jak mniemam muzeum to Museo Picasso, a że do miłośniczek tegoż artysty nie należę, zupełnie nie przeszkadzało mi, że trafiliśmy do Malagi w poniedziałek akurat! Pablo Picasso tutaj, w Maladze, urodził się i spędził swoje dzieciństwo w domu przy Plaza de la Merced.


Felix Revello de Toro, Desaliento

Felix Revello de Toro, Nota secreta
Katedra zwana "La Manquita", tj.jednoręka; brak pieniędzy uniemożliwił dokończenie budowy drugiej wieży...


Plaza de la Constitución

Iglesia del Sagrado Corazón

Niespieszny spacer po wymuskanych ulicach Malagi przerwaliśmy, by zobaczyć jak maluje się palcami obrazki na szkle. Samorodny artysta był nieco poirytowany, gdy zebrani wokół przechodnie (w tym ja, przyznaję się!) pstrykali mu fotki, i wcale nie dlatego kupiłam jeden z takich widoczków! Parę ruchów i kolejna kartka na szkle farbą namalowana gotowa, zajmowało mu to dosłownie 3 minuty.



Plaża Malagueta była najbliżej, dlatego to na nią się udaliśmy. Ludzi niewiele, bo w maju woda jeszcze "chłodna"; usiedliśmy sobie w cieniu a że pić strasznie nam się chciało, poprosiliśmy o Sangrię, bo o cóż by? Piwo działa na mnie jak dobra kołysanka, a tu przecież sporo jeszcze aktywności i fizycznej, i psychicznej trzeba było tego dnia wykazać!
Co zwróciło moją uwagę na plaży Malagueta? Samotne przystojniaki tu i tam i ogolone nogi niektórych z nich ... :)






W drodze na plażę...






 Ławki z palet złożone nas nie skusiły ale te w parku w centrum miasta i owszem!






No niby wszystko tu jest, słońce, woda, cenne zabytki, 
handlowe pasaże, zadbane parki, można tu dobrze zjeść, 
zabawić się w tętniących życiem nocnych lokalach a jednak... 
nie, nie zaczarowała nas Malaga!
Jeśli tu jeszcze zajrzymy to może na koncert Chambao,  
w drodze do ... ale o tym innym razem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz