Z jakichś niejasnych dziś dla mnie samej powodów zignorowaliśmy wieżę Beacon podczas pierwszej w Baltimore wizyty, dlatego tym razem stała się głównym celem "ucieczki" z domu.
Można auto zostawić w centrum miasteczka i przejść się do zatoki, na brzegu której Beacon stoi, zajęłoby to może pół godziny, ale kapryśna pogoda zachęciła nas do zaparkowania tak blisko wieży jak to możliwe.Co to ,skąd i po co?- pojawia się myśl i znika szybko ,zarzucona słowami niekłamanego zachwytu. Nawet M. się podobało, mimo deszczu i wiatru, który mógłby zdmuchnąć nas z klifu przy chwili nieuwagi.
Baltimore Beacon, czyli znak nawigacyjny, wieżę wczesnego ostrzegania, postawili u wejścia do Baltimore Harbour Anglicy w 1849 roku. Zbudowana kilka lat później latarnia znajduje się na samotnej wysepce Fastnet Rock, 11 kilometrów od wybrzeża Irlandii.
Fastnet Rock, pinterest.com |
Jakiej by wieża Baltimore Beacon funkcji nie pełniła, krajobraz zyskuje dzięki niej jakąś magię.
Tak, może i nieco słup soli przypomina, stąd "Żoną Lota" zwana jest inaczej. W tle wyspy Sherkin i Cape Clear. Zwłaszcza ta pierwsza przyciąga do Baltimore licznych turystów; podróż promem trwa 10 minut.
Blado bardzo wypada wschodnie wybrzeże na tle południowo zachodniej jego części, muszę to przyznać. Sama droga do Baltimore, droga przez Bandon, Clonakilty i Skibbereen, cieszy oko a niepozorne portowe "miasteczko" to nie tylko pocztówkowe obrazki; ma do zaoferowania więcej niż się może wydawać. Zamek, bar, Beacon, wspomniane wyspy, Lough Hyne i nocne "kajakowanie" , mnóstwo ścieżek rowerowych, rejsy w poszukiwaniu delfinów i wielorybów, wyprawa do Fastnet Rock,wspinaczka na leśne wzgórze nad jeziorem.
Na co czekam??? Na długie,czerwcowe, słoneczne dni..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz