Zamiast Sagrady Familii mroczne wnętrze przebudowywanej wielokrotnie średniowiecznej budowli, zamiast Parku Guell grzeczny spacerniak z poprzycinanym żywopłotem i barwnym kwieciem, w miejscu Casa Batllo i Casa Mila zwykłe stare kamienice, może i zadbane bo w reprezentacyjnym dla miasta miejscu stojące...
Jak wyglądałaby Barcelona, gdyby nie Antoni Gaudi, gdyby nie jego wyobraźnia i umiejętności? Można jego sztuki nie lubić, nie rozumieć, mieć jej wiele do zarzucenia, ale temu, że nadała Barcelonie niepowtarzalny klimat, zaprzeczyć trudno. Zaczarował Antoni Gaudi katalońską stolicę, tłumy się dziś tej magii poddają, wyczekując w długich kolejkach, by a to po bajecznym parku podreptać, a to z kosmicznego dachu na Barcelonę spojrzeć, a to w cudownym świetle wpadającym do wnętrza katedry przez witrażowe okna przystanąć i pokontemplować skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy...
Jak to możliwe, pomyślałam, że w tym skromnym pokoiku, gdzie tak jakoś smutno, gdzie łóżko, stolik i klęcznik do modlitwy stoją, mieszkał człowiek, któremu tak w duszy grało, w którego duszy taka moc, barwa, magia żyły?
Jak to możliwe, pomyślałam, że w życiu tego człowieka kobiety zabrakło, że artysta swej muzy nie znalazł? A przynajmniej nic o niej nie wiadomo! Bo czy muzą Josefa (Pepeta) Moreu być mogła? Czy miłość platoniczna (a później i odrzucona!), o ile w ogóle żywił ją do tej nauczycielki francuskiego, mogła go inspirować?
Biografia w tej postaci, w jakiej powielają ją liczne dostępne, źródła ( więc ja nie będę), bardzo mało o prywatnym życiu artysty traktuje, stąd pewnie liczne dywagacje powstały, na temat wieloletniej przyjaźni z Eusebim Guellem na przykład...
Smutny obraz wyłania się z tych o Gaudim opowieści. Choroba w dzieciństwie, śmierć kilku najbliższych członków rodziny, niespełniona miłość, chyba i brak zrozumienia dla jego geniuszu w tamtych czasach... Smutne życie smutnego człowieka, który w osamotnieniu i może we własnym świecie ostatnie godziny spędził, nierozpoznany w staruszku ubogo odzianym, zbyt długo oczekujący na pomoc po wypadku pod kołami tramwaju, by można go jeszcze było uratować. Na pogrzeb tłum za to cały ruszył, tak jak dziś tłumnie gromadzą się przybysze z całego świata wokół budowli jego imieniem sygnowanych...
![]() |
Antoni Gaudi |
![]() |
Josefa (Pepeta) Moreu |
Antoni Gaudi (w głębi), jego ojciec (w środku), siostrzenica Rosa i doktor Santaló | (1904 r.) |
Raz tylko do wnętrza jedynego takiego na świecie kościoła wtargnęliśmy, kościoła - ikony Barcelony, najważniejszego, największego przedsięwzięcia Antoniego Gaudiego, wciąż nieukończonego, bo, jak sam powiedział, jedno pokolenie to za mało, by całą świątynię wznieść. Można odnieść wrażenie, że się na swoisty plac budowy wtargnęło, widząc wszystkie te dźwigi i budowlane stelaże otaczające Sagradę Familię, ale żadnemu z jakże licznych turystów odwiedzających kościół zdaje się to nie przeszkadzać. Antoni Gaudi podjął się kontynuacji dzieła nakreślonego przez hiszpańskiego architekta, Francisco de Paula del Villar y Lozano, który zrezygnował z pracy nad swoim projektem nie mogąc dojść do porozumienia z promotorem przedsięwzięcia, Joanem Martorellem. To był 1883 rok, Gaudi nie wiedział jeszcze, że zaczął właśnie pracę nad swoim opus magni, że praca ta zajmie 16 lat jego życia i że dzieła tego nigdy nie ukończy. Szybko odstąpił od planów swego poprzednika, tworząc swój własny, oryginalny projekt; do dziś zachowało się niewiele z jego szkiców, większość modeli została zniszczona i o tyle trudniejsze zadanie stoi dziś przed współczesnymi kontynuatorami wspaniałego zamysłu.
Nie mieliśmy pojęcia, jak wygląda wnętrze Sagrady Familii, zanim tam weszliśmy. I dobrze! A wygląda... nie, to trzeba zobaczyć, nie o tym czytać! W każdym razie nie zastaliśmy mroku i dusznej od emocji wiernych, przybywających na modlitwę atmosfery, jak to odczuwam w innych, starych kościołach. Ciepło jakieś bije z jasnego wnętrza tej świątyni. I nawet te tłumy depczące sobie po piętach nie mają znaczenia... Wzrok mój przyciągnął chłopak z plecakiem, oparty o kolumnę, zanużony w światło słoneczne wpadające przez okno, zanużony w myśl jakąś, która uśmiech na jego twarzy wywołała...Zapatrzyłam się!
Tutaj go nie ma... |
Jest tutaj... |
Co tam jednak moje zachwyty nad Gaudiego kunsztem! Dwa lata po tym jak się urodziłam,w 1978 r., przybył do Barcelony profesor sztuki z uniwersytetu w Kioto, Etsuro Sotoo. Nie wrócił już do swego domu w Fukuoka, Gaudi skradł jego japońską duszę! Pan Sotoo, zafascynowany rzeźbą w kamieniu, zrobił wszystko, by móc pracować nad zaczętym dziełem mistrza, zrobił wiele, by lepiej mistrza zrozumieć w jego uwielbieniu dla chrześcijańskiego Boga i sam ,w wieku 37 lat, przeszedł na katolicyzm! Do dziś zajmuje się jedną z trzech fasad kościoła, Fasadą Nacimiento (Męki Pańskiej); to on pracował nad , między innymi, postaciami aniołów i dzieci, nad koszami owoców wieńczącymi wierzchołki budowli.
![]() |
Etsuro Sotoo, źródło: santamariadebaionadiocesistuy-vigo.blogspot.ie |
![]() |
Etsuro Sotoo, żródło: santamariadebaionadiocesistuy-vigo.blogspot.ie |
Rzeźby Japońskiego Gaudiego, jak nazywają Etsuro Sotoo w jego kraju, spotkały się z większą przychylnością niż te, które wyszły spod ręki Josepa Marii Subirachsa, a mnie te właśnie jakoś tak mocno poruszyły, niepokojące, trochę mroczne, inne...
Pocałunek Judasza i magiczny kwadrat, Josep Subirachs |
Kolumna Biczowanie |
Ukrzyżowanie i Weronika |
Ukrzyżowanie i Weronika |
Magiczny kwadrat widoczny na fasadzie to także projekt Josepa Marii Subirachsa; suma cyfr w czterech polach, w pionie, poziomie i po przekątnej, daje symboliczną liczbę 33.
![]() |
Josep Maria Subirachs, źródło: green-feel.blogspot.ie |
![]() |
Josep Maria Subirachs, źródło:artelista.com |
Sagrada Familia to poza rozkoszą dla zmysłów, wielka kopalna wiedzy wszelakiej, jeśli zechce się ktoś przypatrzeć historii jej powstawania, ludziom temu towarzyszącym i symbolice, którą według zamysłu jej autora przedstawia. Ja moje studia dopiero zaczęłam. Wielki dla mistrza szacunek...
mmmmmmmmmmmmmm
Bardzo miło przeczytać "coś od siebie" o Gaudim.. po doświadczeniu przebywania w otoczeniu stworzonym przez mistrza. Zupełnie co innego niż suchy życiorys. Dzięki! :) Ania
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, Aniu, że to moje "od siebie " da się czytać! :) Właśnie wróciłam z Barcelony, znowu! :), i muszę przyznać że ten nieprawdopodobny tłum ludzi utrudnia momentami odczuwanie czegokolwiek poza... nie,nie będę się wyrażać ! ;)
OdpowiedzUsuń