Etykiety

poniedziałek, 28 października 2013

O rejsie po rzece Douro.


Jest coś, co łączy rzymski Port Cale sprzed prawie 2 tysięcy lat i dzisiejsze Porto, coś, co przewija się przez wiele istotnych wątków w historii tego miejsca, z międzynarodowymi sojuszami czy epoką reform Markiza de Pombal, co łączy ludzi zamieszkujących piękne rejony doliny Douro i dzisiaj, i setki lat temu.
Spoiwo owoż ma konsystencję cieczy, barwę czerwoną, białą bądź różową a smak... przedni! Od zawsze wino tutaj popijano.
Pomyśleliśmy, że rejs po Douro  to świetny pomysł na kolejny dzień, i nie myliliśmy się! Bilety kupiliśmy w przeddzień wycieczki, w biurze informacji turystycznej. Rano nasza wielka , jak się okazało, grupa zebrała się na dworcu Sao Bento; zarezerwowano dla nas cały pociąg, którym pojechaliśmy do miasta Peso de Regua. Tam weszliśmy na pokład statku i zaczęliśmy 6 - godzinny rejs do Porto. Spotkałam się z opiniami, że widoki zaczynają się tak naprawdę w Regua właśnie, gdy płynie się w stronę Pinhao, w stronę granicy z Hiszpanią ale nam i to, co zobaczyliśmy wracając do Porto, wydało się piękne. Kiedyś wrócimy w te strony i sami się przekonamy jak wygląda Alto Douro, czyli środkowa część doliny "złotej rzeki".
Integracji zgromadzonych na statku ludzi z różnych stron świata, w różnym wieku, mówiących wieloma językami, bardzo trunki wysokoprocentowe pomogły! Niemrawa na początku atmosfera utrzymała się jeszcze przez czas obiadu na pokładzie statku zaserwowanego, zaraz potem towarzystwo... popłynęło! Ach, co to w ludziach siedzi, jak to radością życia wcale nie młodzi rejsowicze zaczęli tryskać! Muzyka, taniec i śpiew!
Lało się i ruby, i tawny, i białe; lało się i porto, i piwo, i mocniejsze napoje! A zabawie piękne widoki winnego regionu północnej Portugalii towarzyszyły! Postanowiliśmy skoncentrować się na rejsie i nie łączyć go z wizytą w którejś z miejscowych winnic,bo jeden dzień to na wszystko to zdecydowanie za mało.
W każdym razie i niemieccy licealiści, i francuska grupa 50-latków, i hiszpańscy renciści, nawet arcy poważnie wyglądająca para gdzieś z Ameryki Południowej, wszyscy wydawali się być mocno zadowoleni. A jak się między nami kilku fotografów uwijało! Pstrykali uczestnikom fotki, by im je później próbować wcisnąć za dyszkę! Przyznaję, wzięliśmy sobie jedną na pamiątkę!
Niewątpliwą atrakcją podczas rejsu były zapory wodne, jedna miała 14 metrów, druga 35!Mimo prób okiełznania jednej z największych rzek na Półwyspie Iberyjskim, nadal potrafi spokój mieszkańców po obu jej brzegach zakłócić.
Sześć godzin w tak sprzyjających dobremu samopoczuciu okolicznościach minęło w oka mgnieniu...













 






1 komentarz: