Za pierwszym razem o mało nie złamałam ręki i nie wyzionęłam ducha, ostatkiem sił wdrapując się na wierzchołek góry Torc, a o tyle to dziwne, że, jak czytam tu i tam, dwuletnie dzieciaki próbują część trasy pokonać samodzielnie. Miałam najwyraźniej jeden z tych gorszych dni, a co do dwulatków, to nie we wszystko co piszą należy wierzyć! Drugie zdobycie Torca pamiętam już jako "łatwiznę", co nie zmienia faktu, że jest to około 2, 2 i pół godziny wspinaczki.
Podobno bardzo to popularna trasa, ale tłum nie towarzyszył nam ani podczas pierwszej, ani przy drugiej wycieczce na szczyt, ku mojej uciesze zresztą; tłoczno jest za to zawsze przy wodospadzie (Torc Waterfall ), gdzie Torc Mountain Walk ma swój początek, wystarczy wejść po schodach wyżej i trzymać się oznaczonej trasy, w dużej części wyznacza ją drewniana ścieżka - pomost, która umniejszając nieco wyzwanie zdobycia kolejnego szczytu, ułatwia wejście mniej zaprawionym miłośnikom pięknych widoków.
Będę szczera, podczas wspinaczki dech może zapierać wysiłek co najwyżej, jest ładnie, ale bez zachwytu, za to panorama jaka się ze szczytu Torca rozpościera była dla mnie prawdziwą niespodzianką, a i nagrodą za ból, jaki memu ciału zadałam!
Warto, naprawdę warto! W słoneczny dzień koniecznie!
Widać stąd trzy jeziora Killarney, Upper Lake, Muckross i największe, Lough Leane, widać miasto i góry, od Mangerton po Carrauntoohill, góry, których dotąd nie zdobyłam a bardzo bym chciała.
Co tak naprawdę Park Narodowy Killarney oferuje dowiedział się pewien irlandzki fotograf pracując przez trzy lata nad wydanym później albumem. Norman McCloskey to ma fajne życie...
Eagles Nest źródło: walkingandhikingireland.com |
Long Range źródło: walkingandhikingireland.com |
Devil's Island źródło: walkingandhikingireland.com |
W ciągu trzech lat może i mnie udałoby się coś ładnego "na kliszy" utrwalić.
Mój perfidny plan przekonania M. podczas ostatniej wizyty w parku Killarney, by wejść na górę raz jeszcze, nie powiódł się, znalazłam w sobie resztki rozsądku i sama uznałam, że jest zbyt mokro, cały tydzień i sobotnie przedpołudnie lało, spędziliśmy zatem kilka godzin zapoznając się z trasą wokół jeziora Muckross. 15 kilometrów i żadnych specjalnych wymagań, taki tam przyjemny spacerek.
Nie wiem kto pewnemu młodzieńcowi kazał co nocy przyjmować postać dzika i kryć się w górskich jaskiniach, kto i dlaczego rzucił na niego tak wymyślne zaklęcie, ktokolwiek to był ( czyżby czart?), przyczynił się do powstania wodospadu Torc. Upokorzenie młodzieńca, gdy jego sekret odkrył przypadkiem gospodarz szukający swych zaginionych zwierząt, było tak wielkie, że w szale zamienił się w ognistą kulę, odbił się od wierzchołka góry Mangerton i rzucił do Devil's Punchbowl; zrobił to z taką siłą, że skała pękła a ze szczeliny trysnęła kaskada wody. Taką to legendą owiany jest ów jeden z nielicznych irlandzkich wodospadów.
"Torc" znaczy w języku gaelickim "wild boar" czyli "dzik".
Legend jest w Killarney sporo a w legendach dość dużo o diable, który miał być niegdyś właścicielem rozległych tutejszych terenów. Hmm..., Devil's Punchbowl, Devil's Island, Devil's Ladder... jest coś na rzeczy...
By się diabłu w hrabstwie Kerry lepiej przyjrzeć, zajrzę tu nie raz jeszcze, wejdę na Mangerton Mountain, i na Carrauntoohill też, zrobię to bardzo chętnie!
Davil's Ladder, źródło: geograph.ie |
Devil's Punchbowl, źródło: activeme.ie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz