Etykiety

wtorek, 21 listopada 2017

W Camogli cudowne lenistwo i arancini.


Tutaj powinniśmy się zatrzymać, nie w Santa Margherita Ligure , pomyślałam gdy do Camogli dotarliśmy. Posłuchałam "dobrych rad" i obawiając się problemów z publicznym transportem czy bazą noclegową wybrałam liguryjski kurort zamiast przeuroczego miasteczka, jednego z najładniejszych miejsc, jakie w tej części Włoch zobaczyliśmy.
Oglądane na żywo robi dużo lepsze wrażenie, kolorowe wysokie kamienice, nadmorski deptak, wokół piękne widoki, kusząca plaża... szybko żałowałam, że nie tutaj urządziliśmy sobie "bazę".
Powitał nas jarmarczny gwar i  arancini, na które rzuciliśmy się łapczywie, smakowały prawie jak te na Sycylii.

Tak jak ja nie mogę przyznać sobie prawa doradzania co w Camogli warto a czego nie, tak nie powinni mieć go turyści poznający Europę w tydzień, a chyba takich właśnie posłuchałam. Dość to irytujące, że  zdają siebie widzieć w roli ekspertów, ja przecież też nie mogę nim być po kilkugodzinnej wizycie w miejscu, o którym dopiero co usłyszałam.
Mogę co najwyżej powiedzieć, że podobało nam się bardzo, że łatwo ulec jego urokowi, że trochę zazdroszczę tym, którzy mogą Camogli, Ligurię i Włochy nazywać swoim domem, ja zawsze będę tu "obca".
Nie trzeba robić w Camogli nic spektakularnego, wystarczy "poszwendać się" to tu, to tam, my trzymaliśmy się głównie promenady i plaży. 
Niewielki port rozsławiał miasteczko przez stulecia, to tutaj bardzo długo budowano wysokiej jakości statki. Dziś jest raczej mało znaną miejscowością, której mieszkańcy utrzymują się z rybołówstwa i turystyki. Gdybym na nowo planowała wakacje w Ligurii, zatrzymałabym się tu na dłużej, stąd ruszyłabym widokową ścieżką do San Fruttuoso, do ukrytego w zieleni przylądka Portofino klasztoru nad brzegiem morza czy do Santa Margherita Ligure; tych tras jest tu zresztą więcej.

Sagra del Pesce

Jedną ze ścian na Piazza Colombo ozdabia duża patelnia, ale to nie tej używa się podczas corocznego święta ryby. W drugą niedzielę maja na patelni ważącej 28 ton, mierzącej 4 metry (rączka to kolejnych 6 metrów), rozgrzewa się 3 000 litrów oleju i smaży 3 tony świeżej ryby, co w przeliczeniu daje około 30 tysięcy porcji i co znaczy że i turysta może się na talerz załapać. 
Święto nie jest aż tak stare jak by się mogło wydawać, zapoczątkowano je w 1952 roku. Tuż po II wojnie światowej mieszkańcy głodowali bojąc się wypłynąć w zaminowane morze. Rybacy oddali się w ręce patrona San Fortunato, zaryzykowali i zarzucili sieci mimo wszystko a połów był nadzwyczaj udany.


Sagre del Pesce, Camogli 1953 . Pinterest

Sagra del Pesce, Camogli, 1957, Pinterest













Zdecydowanie za mało czasu Camogli poświęciliśmy a jakoś nie wierzę, że tam kiedyś wrócę.
Chyba tak właśnie wyobrażałam sobie Ligurię...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz