Etykiety

niedziela, 29 września 2013

Czarną wołgą do Kodnia



W 1976 roku, we wrześniu, panią Celinkę


Pani Celinka

podrzucił na kodeńską porodówkę gość w czarnej wołdze (tak tak,w tej samej, o której "piekielne" legendy krążyły!).

Czarna wołga źródło: wypożyczalnia-klasyków.pl
 Tam szczęśliwie przyszłam na świat. Dziś po porodówce śladu nie ma ale sentyment został i za każdym razem, gdy odwiedzam rodziców na tych wschodnich krańcach Polski, zaglądam do Kodnia.
W XV wieku Kodeń znalazł się w rękach arystokratycznego  rodu Sapiehów; Jan odkupił go od niejakich Ruszczyców a Mikołaj zbudował tu renesansowy kościół św. Anny, wzorowany na bazylice św. Piotra w Rzymie.
W wieku 42 lat Mikołaj  doznał paraliżu po wylewie krwi, dzięki namowom żony udał się do Rzymu z nadzieją odzyskania zdrowia. Papież zabrał go do swojej prywatnej kaplicy na mszę; tam Mikołaj po raz pierwszy zobaczył obraz Madonny de Guadalupe ... Skoro nie dało się zostać jego właścicielem legalnie, cóż innego mu pozostało, dał zakrystianowi 500 dukatów i w nocy uciekł z obrazem i to o własnych już siłach, jak głosi legenda, po mszy bowiem cudownie ozdrowiał. W ten sposób obraz Matki Bożej Kodeńskiej, zyskawszy miano cudownego, znalazł się w nadbużańskiej mieścince i tu przybywają co roku rzesze pielgrzymów, by go zobaczyć.
Lubię kodeński Ogród Ziołowy, jeden z trzech takich w Europie, obiło mi się o uszy, że ten jest największy. Lubię nad Bugiem posiedzieć, odetchnąć, zapolować z aparatem na ważkę czy świerszcza...




















W 2011 roku wieś obchodziła 500-lecie swego istnienia, obejrzeliśmy wtedy inscenizację legendy o powstaniu Kodnia, nie tylko my mieliśmy niezły ubaw, bawili się sami mieszkańcy Kodnia, biorący udział w przedstawieniu. Według legendy Książę Litewski przybył tutaj razu pewnego, pod bokiem wroga obóz rozbił, swemu dworzaninowi pobudkę o świcie nakazał a gdy ten obudził go słowami "to deń" mającymi znaczyć "już dzień", książę wstał i zwycięską bitwę z nieprzyjacielem odbył. Od tego czasu wieś Todeń nazywano, a z czasem w dzisiejsze Kodeń zmieniono.






 
Tu na Wschodzie czas płynie wolniej a wszechobecny las, wchodzący niemal ludziom do domów, emanuje niesamowitą energią. Takich lasów nie ma w Irlandii, takich lasów w Irlandii mi bardzo brakuje. Nadbużańskie rubieże to idealne miejsce na ładowanie baterii, nawet ten raz w roku...
Nie mam zamiaru leczyć się z sentymentów do stron, z których pochodzę. Mogę jedynie podpowiedzieć gdzie znaleźć można zakątki magiczne jakich niewiele już chyba w Europie zostało.















 













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz