![]() |
absolutoportugal.pt |
Rzymscy żołnierze przekraczają rzekę, ich zadaniem jest zdobycie nowego terytorium. Ale ta rzeka to Lima - Lethe - Lete - rzeka zapomnienia; wszyscy oni wierzą w mit o tajemnej mocy tych wód, wszyscy boją się zapomnieć kim są, skąd pochodzą, dokąd zmierzają. Dowódca sam przedostaje się na drugi brzeg, po czym nawołuje do tego samego swoich żołnierzy, wzywa każdego z osobna, po imieniu, próbując w ten sposób mit obalić.
![]() |
olharvianadocastelo.blogspot.com |
Nasze
były bardzo pozytywne! Co do widoków, piękne, czy najpiękniejsze, hmm,
może nie widzieliśmy zbyt wiele ale i tego wystarczy, by się troszkę
pokłócić z NG.
Któregoś
dnia wsiedliśmy do pociągu w Porto i ruszyliśmy na północne wybrzeże,
na Costa Verde. W miejscu, gdzie rzeka Lima łączy się z Atlantykiem
znajduje się Viana do Castelo, główne miasto tego regionu. Pierwsi
pojawili się tu Celtowie, jeszcze dziś zobaczyć można na wzgórzu Santa
Luzia resztki ich osady; żyli tu do czasów podboju okolicy przez
Rzymian, do drugiej dekady naszej ery. Rzymska osada nosiła nazwę
"Diana", od której już blisko do "Viana" ale istnieje i taka legenda,
według której nazwę zawdzięcza miasto pewnemu rycerzowi zakochanemu w
księżniczce Anie; ilekroć rycerz wybrankę swego serca ujrzał krążąc
wokół zamku, wołał : "Vi Ana do Castelo!Vi Ana do Castelo!", co znaczy
"Widziałem Annę z zamku!"
Okres
świetności Viana do Castelo przeżywało w wieku XVI, kiedy to z
tutejszego portu niejeden słynny żeglarz wypływał w swą podróż, to czas
wielkich odkryć geograficznych. Symboliczny początek tej erze dał Gil
Eanes, który w 1434 roku opłynął przylądek Bojador u wybrzeży Afryki. To
jego imię nosi pierwszy portugalski statek szpitalny, zbudowany tu w
1955 roku. Dziś statek jest po części muzeum ,po części hostelem.
W
słoneczny majowy dzień miasteczko prezentowało się bajecznie. Jako że
znaleźliśmy się tam dość wcześnie, przy porannej kawce poczekaliśmy na
chłopaka z informacji turystycznej. Podpowiedział nam jak najłatwiej
dostać się na wzgórze Santa Luzia a zapytany o fajne plaże gdzieś w
pobliżu uśmiechnął się tylko i rozrysował na mapce kierunek, w jakim
musielibyśmy się udać, najlepiej autobusem albo pociągiem.
Bardzo
chciałam wspiąć się na to słynne wzgórze ale ograniczeni czasem
skorzystaliśmy z najdłuższej w kraju kolejki ( 650m). Widoki z góry
urzekające. Świątynia św. Łucji nie pochodzi z odległej przeszłości, jak
większość zabytkowych budowli w centrum historycznym miasteczka,
zaczęto ją budować w 1903 roku według projektu znanego architekta
Miguela Ventury Terra a zakończono tę żmudną pracę dopiero 40 lat
później. 26 dzwonów, jakie znajdują się w kościele, nie zagrało nam co
prawda ale i bez tego wrażeń mieliśmy dość.
Po
paru godzinach spędzonych na wzgórzu św. Łucji zjechaliśmy do
miasteczka, by z przyjemnością pospacerować po uroczych uliczkach. W XVI
wieku powstało tu sporo pięknych bogatych rezydencji i publicznych
budowli.
By
zaspokoić domagające się strawy żołądki, zasiedliśmy na starówce nad
talerzami z "dorado", co, wbrew podobnemu brzmieniu i pisowni, rybą nie
było. Flaczków w życiu nie jadłam i zjeść zamiaru nie miałam; rozbawiona
kelnerka bez problemu wymieniła moje danie na inne ale M. pokosztował
tej popularnej, sądząc po ilości zamówień, strawy, po czym skusił się
jeszcze na kurczaka z rożna.
Gdybyśmy
byli bardziej świadomi ile atrakcji oferuje Viana do Castelo, pewnie
inaczej zagospodarowalibyśmy ten dzień, wliczając w nasz plan Afife czy
Cabedelo - popularne plaże, to dla M. , a dla mnie "Trilho dos Canos de
Agua" czyli ponad 10 kilometrów pieszej trasy na wzgórzu Santa Luzia (
już widzę entuzjazm M.!).
Tak czy inaczej bardzo zadowoleni wracaliśmy do Porto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz